Strona główna / Aktualności / Paradoks bezrobotnego fachowca, czyli absolwenci zawodówek na rynku pracy

Paradoks bezrobotnego fachowca, czyli absolwenci zawodówek na rynku pracy

18.02.2018

uczeń i mistrz - szkolenie zawodowe

Według raportu o szkolnictwie zawodowym opublikowanego przez Najwyższą Izbę Kontroli w 2016 r. 41% absolwentów zawodówek pozostawało bez pracy. Te dane pod koniec 2017 r. powtórzył „Nasz Dziennik”. Ta liczba dziwi, zwłaszcza że – jak donoszą pracodawcy – na rynku brakuje fachowców. W niektórych branżach są niemal na wagę złota. Mogą liczyć na wysokie zarobki, mają też niezłe perspektywy za granicą.

W raporcie wskazano kilka przyczyn bezrobocia absolwentów zawodówek. Wśród nich istotne są zwłaszcza problemy z finansowaniem szkolnictwa zawodowego, trudności z zapewnieniem właściwych warunków nauczania i bazy technologiczno-dydaktycznej, a także brak miejsc do odbycia praktyki zawodowej. Głównym powodem, dla którego tak wielu absolwentów zawodówek zasila szeregi bezrobotnych, wydaje się jednak niedopasowanie oferty szkół do zapotrzebowania rynku pracy na specjalistów.

Według raportu NIK:

Zdaniem pracodawców głównym czynnikiem utrudniającym znalezienie odpowiednich pracowników, absolwentów szkół zawodowych jest nadal niedostosowanie edukacji do potrzeb rynku pracy. Przy szybkich zmianach w gospodarce edukacja nie nadąża z wprowadzaniem nowych kierunków oraz z dostosowywaniem programów kształcenia. Odpowiedź edukacji na potrzeby rynku jest za wolna w stosunku do zachodzących zmian technologicznych.

Problemem jest także brak analiz rynków lokalnych i równy podział środków pomiędzy różne kierunki kształcenia (to utrudnia podjęcie decyzji o uruchomieniu tych bardziej kosztownych). W konsekwencji w wielu szkołach kształci się specjalistów, których rynek nie potrzebuje.

Tu rozwiązanie wydaje się proste – o kierunkach kształcenia w szkołach zawodowych w pierwszej kolejności powinny decydować potrzeby uczniów i rynku pracy. O ile z tezą o konieczności dostosowania oferty do potrzeb rynku trudno się nie zgodzić, dopasowanie jej do preferencji uczniów może wiązać się z jeszcze jednym problemem. Zeszłoroczna rekrutacja do szkół branżowych (które we wrześniu 2017 r. zastąpiły zawodówki) pokazała, że absolwenci gimnazjów nadal są mniej zainteresowani nauką w branżówce niż w liceum. W wielu szkołach miejsc było dużo więcej niż kandydatów. Klasy kształcące w mniej popularnych zawodach deficytowych nie powstawały ze względu na brak chętnych.

Mniejsza popularność szkół zawodowych wiąże się z tym, że przez lata ten typ szkoły był odbierany jako „gorszy”. Ta opinia zmienia się powoli. Ponadto część absolwentów gimnazjów boi się pracy fizycznej i swoją przyszłość woli związać z korporacjami, mimo że to praca fizyczna okazuje się często zdecydowanie lepiej płatna. Zawody deficytowe młodzież postrzega jako mało atrakcyjne. To stawia zawodówki w sytuacji patowej: dopasowanie się do potrzeb rynku, a więc ruch, który wydaje się niezbędny, by zapewnić absolwentom zatrudnienie, może paradoksalnie nie wyjść na dobre samym szkołom. Czarny scenariusz jest taki, że po zmianie oferty staną się one jeszcze mniej atrakcyjne dla potencjalnych uczniów. To zaś może doprowadzić do zmniejszenia się liczby chętnych, utraty funduszy, a w najgorszym razie nawet do zamknięcia niepopularnych placówek.

Źródło: https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-szkolnictwie-zawodowym.html [dostęp: 12.02.18].

Warto przeczytać: